Chyba jako jedna z niewielu jej nie lubiłam. Forrest ją kochał cały czas, nie było dnia, w którym by o niej nie myślał, a ona go ciągle odrzucała i raniła. Szczególnie końcówka z nią mnie załatwiła - Jenny umiera, ma dziecko, to sobie przypomina o Forreście i wykorzystuje go jako 'nianię'. Nawet mu nie wspominała, że ma syna. Straszna picza była z niej.
Ale sam film był piękny, istne arcydzieło :) Podobało mi się połączenie Forresta z wszystkimi znanymi osobami w USA w tamtych latach.
Dokładnie, do tego stopnia jej nie lubiłem, że jak powiedziała Forrestowi że jest chora to od razu pomyślałem że pewnie pierd***ła się z jakimś dilerem za prochy i złapała aids... strasznie mnie irytowała przez cały film, no ale nie można przecież oceniać całego filmu przez niechęć do jednej z postaci ;s
Również uważam że film jest genialny
Musiała brać narkotyki albo kochać się z osobą zakażoną w czasie między jej ucieczką a pokazaniem Forrestowi syna. To bardzo dobrze świadczy o niej jako o matce. Jej ambicje i użalanie się nad sobą wzięło górę. Szkoda, że Forrest tego nie widział... Jak dla mnie ona nie dorównywała matce Forresta, Bubbie i Danowi do pięt.
Zdaje się, że Zemeckis gdzieś wspominał, że tą tajemniczą chorobą był AIDS (lub HIV, nie pamiętam). I tak, ja też uważam, że była samolubem i egoistką, która z Forrestem była tylko wtedy, gdy to jej coś dawało. Kto wie czy i w ciążę nie zaszła tylko po to, żeby w razie czego kiedyś mieć gdzie wrócić lub ciągnąć alimenty. Bądź co bądź Forrest był już wtedy bogatym człowiekiem. Gdy był biedny, miała go gdzieś.
Nie do końca miała go gdzieś, przecież od małego się przyjaźnili i wszędzie ze sobą chodzili, chodziarz później jak dorośli to jednak się to zmieniło. Wydaje mi się iż w momencie kiedy chciała mu się oddać, a on nie dał rady to zrozumiała iż to wszystko niema sensu. Dlaczego wcześniej nie powiedziała nic mu o synowi? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ale wydaje się, że tak jak toś już wcześniej napisał, zrobiła to specjalnie.
AIDS. HIV to wirus, który wywołuje AIDS. I tutaj w sumie jest mało sensu - bo objawy AIDS pojawiają się kilka lat po zarażeniu, więc skoro to dziecko Forresta, to ten powinien być zarażony, nie mówiąc o dziecku. Jedyna opcja, która wyklucza zarażenia Gumpa i dziecka jest taka, że przespała się z kimś po urodzeniu dzieciaka i złapała wirusa. A to i tak wątpliwe, bo dzieciak wyglądał mi na 3 latka, a nie 5-6 :)
to nie do końca jest tak, że musi minąć wiele wiele lat, nim HIV przekształci się w AIDS... HIV to nazwa wirusa, a AIDS to zespół objawów chorobowych... ona mogła coś złapać, co przyśpieszyło zakażenie... to będzie trochę durne porównanie, ale w Trainspotting, które akurat wczoraj oglądałam, jeden z chłopaków dostał toksoplazmozy w niedługim czasie, gdy zaczął brać heroinę, a potem dostał wylewu. Oczywiście, niewykluczone, że typka zaraziła dziewczyna, ale to raczej mało prawdopodobne.
Teoretycznie z HIV można żyć bez objawowo przez 10, ale jeżeli u pacjenta pojawi się nowotwór, albo inny wirus czy pasożyty, to one aktywują chorobę, bo nie zapominajmy, że ludzie nie umierają na AIDS. Ludzie umierają na choroby, które przez AIDS organizm sam nie potrafi zwalczyć. Masa zakażonych zmarła przecież na głupie zapalenie płuc.
No i jest jeszcze jeden czynnik. Na AIDS w tamtych czasach umierało mnóstwo osób. Ludzie nie wiedzieli jak HIV się przenosi. Możliwe, że nawet nie zbadano Forresta i jego synka, bo uważano to za plagę narkomanów, a nie normalnych ludzi. Nie było leków, a jedynie próby leczenia objawów. Dopiero pod koniec lat 80tych pojawiły się leki antyretrowirusowe (słynne AZT z Dallas Buyers Club). Jenny raczej ich nie brała i zmarła prawdopodobnie na nowotwór, co w tamtych czasach też było bardzo popularne.
Twój nick jest tak nachalny, że z góry maluje treść wypowiedzi. Postrzelenie w kolano. Trudno cię wtedy traktować poważnie.
Zgodnie z tym co powiedział w filmie biegł 3 lata 2 miesiące 14 dni i 16 godzin. A zaczął biec, od razu gdy Jenny wyjechała z jego domu. Potem wrócił do domu, co też zajęło mu trochę czasu, no i jeszcze pewnie trochę czasu minęło zanim dostał list od Jenny z zaproszeniem w odwiedziny. Mogło to być w sumie te 5 lat. A wygląd dziecka - no cóż to tylko film.
Jest aie nosicielem wirusa hiv i niebtrzeba być chorym na aids ! Hiv nienmozma się zarazić a jedynie zakazic! Dziecko mogło urodzic sie zdrowe jak również forest nie musiał sie zakazic! A nawet jeżeli to nigdy nie musiał by zachorować!! Ludzie wpierw dowiedzcie sie cos o tej chorobie a potem piszcie cokolwiek! Jeny szybciej mogla wiedziec ze jest hora dlatego nie zgodziła sie wyjść za foresta i uciekła. A do tego nie potrzafila poradzic sobie z przeszłością, tym jak żyła i z tym jakie miała dzieciństwo. A udało jej sie to dopiero gdy została matka!
Zarazić i zakazić to synonimy i można ich używać naprzemiennie. To, że ktoś jest zarażony, niekoniecznie oznacza chorobę
“ Ludzie wpierw dowiedzcie sie cos o tej chorobie a potem piszcie cokolwiek!”
Raczej to ty wpierw dowiedz się coś o tak zwanej poprawnej pisowni, a potem pisz cokolwiek.
Wiesz, on nie był jakiś wybitny, ty byś z taką został? Może teraz jakaś lekko opóźniona też Cię kocha i co? Będziesz z nim? Ale po latach "(jak każdy) zmądrzała, wyrosła z szaleństw, a że przecież byli przyjaciółmi to do niego wróciła, a syn przecież był JEGO
Myślę, że Jenny nie chciała na zawsze związywać się z Forrestem, bo nie chciała go stracić. Może bała się, że jeśli dłużej z nim będzie to okaże się, że jest taki jak inni. A może przebywanie z nim było dla niej zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, więc gdy od niego wyjeżdżała, to "wracała do rzeczywistości". Sądzę, że to dzięki Forrestowi jednak nie popełniła samobójstwa. Powiedzmy sobie szczerze: każdy z nas chciałby spotkać taką osobę jak Forrest, bo on jako jedyny podejmuje zrozumiałe decyzje i wszystko co robi, ma sens.
A ja myślę, że nie podejmował sensownych decyzji, często sam nie do końca wiedział co robi - ale piękne było to, że postępował z własnym sumieniem, jego moralność była prosta, kierował się zasadami z dzieciństwa. Być może Forrest nas urzeka, dlatego, iż jego postać jest "jak z bajki", oderwana od rzeczywistości, a przecież rzadko na takie osoby trafiamy. Uczciwy, bezinteresowny, prostolinijny, wierny, kochający, odważny... - iście model pozytywnego bohatera.
Pardon, za takie pseudorefleksyjne bzdury, ale nie umiałam tego inaczej napisać. Ale sens ogólny jest.
A co do Jenny - również jej nie lubię. Jednak mam wrażenie, że na jej (złe i niezrozumiałe dla mnie) decyzje były spowodowane urazem z dzieciństwa. Co nie zmienia faktu, że jej nie lubię. I nie będę się doszukiwała "drugiego dna" w tej postaci. Bo jej bardzo nie lubię.
Przepraszam, ale to bzdura:) Miałam się uczyc, a włączyłam sobie kolejny raz ten film i tak mnie wciągnął, że porzuciłam naukę, ale do rzeczy-
Jenny była egoistką. Wracała do Forresta kiedy nie miała już innego wyjścia. Wiedziała, że zawsze może na niego liczyc i on zrobi dla niej wszystko i wykorzystywała to. A on był dla niej najlepszą osobą w życiu, za to ona wybrała ćpunów, którzy okładali ją po twarzy. Nie zrobiła tego dlatego żeby nie zniszczyc idealnej relacji z Forrestem- szukała w życiu nie wiadomo czego, chciała byc wielką gwiazdą, a była nikim. Podobało mi się jak powiedziała Forrestowi, że on nie wie czym jest miłość- śmieszne słowa w ustach osoby, która prawdopodobnie nigdy nie kochała nikogo. I na końcu wraca do niego, skruszona, nie osiągnęła niczego, nie ma już czego dalej szukać bo umiera i w tym ostatnim momencie zwraca się znowu do Forresta, który nie pamięta o tym, że go wielokrotnie zraniła i odtrąciła, pomaga jej i całkowicie się temu poświęca. Ona wykorzystuje to i daje mu dziecko. Prowadziła taki tryb życia, że podejrzewam, że nawet nie było jego, ale wiedziała że nikt się nim lepiej nie zajmie. I umarła w wieku 37 lat, a mogła miec dobre życie, ale Forrest nie był dla niej dość dobry.
Jenny jak większość dzieci z rodzin patologicznych była na swój "uroczy" sposób wyrachowana i cwana, kierowała się instynktem i rządzą przetrwania.
Kodeks honorowy? Jedna wielka bzdura, która ani nie ułatwia ani nie umila życia. Jenny bez wątpienia była egoistką wierzącą w swą wyjątkowość i hedonistką odrzucającą każdy trud.
Była całkowicie pochłonięta kreowaniem własnej osoby - goniła trendy, przystosowywała się do aktualnej sytuacji politycznej Szybkość z jaką wchodziła w nowe role dobitnie ukazuje jak przebiegłą i elastyczną osobą była.
Dobroduszny, prostolinijny i opóźniony przyjaciel dziecinnych lat stał się jej polisą na spokojne jutro - bez względu na to jakimi uczuciami by go nie obdarzyła zawsze miała nad nim przewagę i umiejętnie nim manipulowała. Forrest żywił do niej głęboką miłość, która wykształciła się prawdopodobnie z wdzięczności za otuchę i wsparcie jaką ofiarowała mu Jenny w latach dziecinnych.. Szkoda, że z wiekiem wyzbyła się tej otwartości na człowieka a pozostała otwarta tylko na ludzkie gesty... Jednak jakby nie patrzeć to ona dała mu największą radość życia - małego Forresta.
alien_2 sam bym tego lepiej nie ujął. Forrest był jej potrzebny tylko wtedy, gdy była w tarapatach. Gdy jej sytuacja się polepszała, zostawiała go samego.
Dziecko było na 100% jego. Reżyser pokazuje to na wiele sposobów. Np w podobnej pozie i podobnie odchyloną głową oglądają TV - to była subtelna wskazówka dla widza (jedna z wielu), że to jego dziecko.
Kobieta myślała, że Forrest nie jest zdolny do prawdziwej zdolnej miłości, ale na końcu się okazało, że Forrest wie co to miłość bardziej niż większość ludzi.
Ta kobieta nie jest ani dobra, ani zła..... nie da się jej ocenić. Na pewno zagubiona, tak jak Forrest na swój inny sposób. Tak jak większość ludzi, zrozumiała swój błąd za późno...i wiedziała, że odniosła porażkę.
Efektem tej niespełnionej miłości jest udane dziecko, które jest zdrowe, które przejęło same pozytywniejsze cechy od jego ojca
Wiesz, on nie był jakiś wybitny, Może teraz ktoś lekko opóźniony też Cię kocha i co? Będziesz z nim? Ale po latach "(jak każdy) zmądrzała, wyrosła z szaleństw, a że przecież byli przyjaciółmi to do niego wróciła, a syn przecież był JEGO
Wystarczyło nie mieszać mu w głowie ;) to jakaś stara opinia ale nadal się z nią zgadzam. Nie można się bawić czyimś uczuciami. Ona za bardzo nie odtracala go jak akurat był jej potrzebny.
Ale ona traktowała go jak kumpla, nie możemy wymagać od kobiety, żeby była z każdym, kto się w nije zakochał
A, pamiętaj też, że to on za nią biegał, przecież ona nie prosiła go o to, żeby np ściągał ją ze sceny
Choć spotkać i pokochać albo być po kochanym ale czy na pewno chciałby się z nim żyć przez całe życie przez wiele wiele lat to jest podstawowe pytanie
mi się wydaje, że ona go kochała, ale nie chciała się związać z chorym psychicznie, raz chciała być przy nim a raz chciała od życia czegoś więcej, jednak gdy wszystko jej się nie udawało wracała do Forresta, by za chwilę znów nabrać nadziei na inne życie
Nie czytałam książki, niestety. Oglądając film, za każdym razem jestem przekonana, że to nie jest syn Forresta. Uważam, że wyrachowana Jenny (wiedząc, że umiera) postanowiła zrobić tatusiem głupiutkiego i naiwnego (według niej) Forresta. Wiedziała, że nikt się lepiej nie zajmie jej dzieckiem niż on. Ale to wnioski wyciągnięte tylko na podstawie obejrzanego filmu.
Zostawiała go bo bała się jego że tak powiem głupoty, nie zrobiła sobie z niego niańki tylko jak wiedziała że umiera to lepiej zostawić dziecko z ojcem niż w domu dziecka. Nie przypomniała sobie o nim jak był bogaty, bo nie brała żadnych alimentów od niego co może świadczyć o tym że było jej źle z tym że go tak raniła. I tak kochała go, bo chciała wziąć z nim ślub, nie ze względu na to że był bogaty, bo to nie miałoby sensu, tylko dlatego że chciała umrzeć jako jego żona, a nie dziewczyna z którą miał dziecko.
Mam to samo odczucie. Zachowywała się okropnie względem Forresta - kompletnie na niego nie zasługiwała.
Tak to jest z miłością tego nie wybierasz. Jak już Cię dopadnie to koniec, ciężko jest się z tego wyplątać nie mówiąc już o zapominaniu...
http://maritrafilms.blogspot.com/2016/04/forrest-gump-1994.html
Taa, ale Jenny pochodziła z patologicznego domu (z tego co pamiętam, była wykorzystywana przez pijanego ojca) więc jej zachowanie i późniejszy stosunek do życia jest dla mnie zrozumiały. Ona nigdy nie czuła się kochana (może tylko w tym momencie, gdy przespała się z Forrestem, i kiedy ten otoczył ją opieką po śmierci swej matki) i być może sama także nie czuła się osobą się zdolną do miłości. Tak łatwo niektórym oceniać, a lepiej byłoby się zagłębić.
Moim zdaniem była miłą i słodką dziewczynką która niestety pochodziła z patologicznego domu ,była wykorzystywana przez Ojca pijaka i to odcisnęło na niej piętno ..miała wielkie marzenia których nie udało jej sie spełnić , pogubiła się gdzieś dlatego rozumiem dlaczego ciągle uciekała ..nie rozumiem jednak dlaczego nie powiedziala Forrestowi o ciąży i czemu zostawiła go gdy dał jej normalny dom .
Bała się.
Mówiąc mu o tym jednoznacznie pokaże że przegrała swe życie.
Bała się ze on ją przyjmie jak gdyby nic.
Bo miała doi siebie taki wstręt że nie potrafiła zrozumieć że ktoś tak jak Forest może ją bezgranicznie i bez oceny kochać.
Wydaje mi się, że żle ją oceniasz. Nie sądzę, żeby świadomie wykorzystywała Forresta. Ta dziewczyna została potwornie skrzywdzona w dzieciństwie i jej psychika została w pewnym sensie okaleczona. Jej całe życie to była ucieczka. Nie potrafiła poradzić sobie z bólem, który nosiła w sobie. Myślę, że na swój sposób kochała Forresta, ale niestety nie potrafiła kochać, tak jak kocha normalny człowiek. Zawsze lubiła w Forreście jego prostotę i dobroć i chyba nawet czasami mu tego zazdrościła, bo on nawet nie potrafił wyobrazić sobie, jak można chcieć kogoś skrzywdzić. W pewnym sensie cały czas był małym dzieckiem ze swoją nawnością i dobrodusznością. Ona swoją niewinność i beztroskę straciła, kiedy ojciec wyciągnął w jej stronę swoje łapska. Nie usprawiedliwiam jej. Zraniła Forresta i źle się z nim obchodziła. Tylko nie uważam, że to było wyrafinowanie świadoma manipulacja. To raczej trauma z dzieciństwa, z którą nie potrafiła sobie poradzić. Może nawet chciałaby mu to wszystko opowiedzieć, podzielić się z nim, ale Forrest by tego nie zrozumiał. Czasami chyba chciałaby być taka jak on, tak samo naiwna i niezdolna do wyobrażenia sobie podłości, jaką jeden człowiek potrafi wyrządzić drugiemu, a czego ona doświadczyła na własnej skórze. Mi osobiście było jej szkoda. Ta scena, kiedy rzucała w swój stary dom. Widać było, że to cały czas było w niej, że nie mogła zaznać spokoju, gdziekolwiek by była i cokolwiek by robiła. Oczywiście jeszcze bardziej żal mi było Forresta, który cały czas ją kochał i wiele razy ją tracił.
Najpewniej nigdy o swoim dzieciństwie nie opowiedziała Forestowi. On kochał ją całą, nawet pomimo tego że nie rozumiał. W moim odczuciu była to bariera pomiędzy nimi, ona nie chciała skalać niewinnego Foresta nieprzyjemnymi wspominkami
Postaw się w jej sytuacji, jakie miała dzieciństwo zryte przez ojca. Nie chciała zadawać się z tępym Forrestem Gumpem, była zagubiona. Ale potem zrozumiała że miłość jest najważniejsza bez znaczenia jaki kto jest.