"Lucky People Center International" czy jak kto woli "Międzynarodowe centrum szczęśliwych ludzi" to kolejny z filmów
zaraz po produkcji Gaspar'a Noe który mógłbym polecić każdemu bez wyjątku. Nie da się go objąć żadnymi ramami,
ani zaszufladkować.
Zaraz po obejrzeniu "LPC" chciałem zaczerpnąć o nim wiedzy i zaklasyfikować (my ludzie tak mamy, że lubimy
nadawać etykiety) i po odwiedzeniu paru witryn jestem pewien, że jest to dokument. Ale o czym? Właściwie o
wszystkim i o niczym. W trasowodansowych rytmach przedstawione są przemoc, destrukcja, władza, pasja, orgazmy
i dobre wieści na temat śmierci. Ekipa, która to tworzyła zrobiła kawał dobrej roboty przez te 2 lata, w których to
zwiedzali świat i kręcili film. Najciekawsze jest o=to że można go oglądać na róźne sposoby. Jako ponad godzinny
teledysk dobrej transowej muzyki poprzeplatany wynurzeniami kalejdoskopu postaci, które się tam pojawiają, Jako
dokument pokazujący różnorodność etniczną i kulturową naszego globu w rytm transowej muzyki. Ja lubię na niego
patrzeć jak na dokument, w którym motywem przewodnim jest muzyka i w myśl "Men must dance" patrzeć jak muzyka
i taniec odzwierciedlają się w religiach i pasjach ludzi.
Niewątpliwie jest to twór, który jest wart każdej biblioteki filmowej. U mnie dumnie spoczywa na dysku, ale można go
także obejrzeć na jednym z portali, którego nazwa zaczyna się na Y. Dla nie kumających po angielsku polecam
skombinować sobie wersję z napisami.
Moja recenzja w całości została opublikowana także na:
http://artitheart.blogspot.com/2013/12/lpc.html